piątek, 24 czerwca 2016

Rozdział 12

Następnego dnia od samego rana siedziałam z Rylandem w studiu. Trochę pracowaliśmy, trochę się wygłupialiśmy. Gdy w końcu singiel był gotowy, wybraliśmy się na spacer. Ry objął mnie ramieniem i oprowadzał po LA.
- Myślałaś o tym, by się tu przeprowadzić? - spytał nagle.
- Myślałam, ale w Londynie mam studia, więc to nie takie proste. - odpowiedziałam. - Może po studiach...
- Przemyśl to i pamiętaj, że możesz na mnie liczyć.

Po spacerze, wybrałam się z Ryrym do jego domu. Wszyscy gdzieś wyparowali.
- Zjemy coś? - spytał chłopak.
- Pewnie. - usiadłam przy stole. - Co proponujesz?
- Spaghetti. - zaczął wyciągać składniki. - Własnej roboty. - dodał.

Chwilkę później delektowaliśmy się daniem.
- Przepyszne. Masz talent Ry. - pochwaliłam go.
- To po mamie. - zaśmiał się.
- I uroda też?
- Też. A Ty? Bardziej mama czy tata?
- Mama. Choć oczy po tacie.

Po posiłku poszłam do salonu, a Ryland do kuchni pozbywać naczynia. Podeszłam do półki i zaczęłam przyglądać się zdjęciom. Ślubne zdjęcie państwa Lynch, zdjęcia Ryry'ego i jego rodzeństwa z dzieciństwa, ale i z teraźniejszości. Tę cudowną chwilę przerwała muzyka. Ry włączył radio i podszedł do mnie. Objął mnie w pasie i zaczął kołysać się ze mną w rytm muzyki. Stojąc do niego tyłem, złapałam jego rękę i odchyliłam głowę. Chłopak zaczął całować mnie po szyi, po ręce...
- Chodź ze mną... - szepnęłam i będąc w jego objęciach skierowałam się do jego pokoju.
- Oh Daisy... Na pewno tego chcesz? - spytał między pocałunkami.
- Chcę. Bardzo chcę. - pchnęłam ukochanego na łóżko i nachyliłam się nad nim.
Całowaliśmy się coraz namiętniej, a nasze rzeczy kolejno lądowały na podłodze. Tak bardzo pragnęłam jego miłości, jego bliskości... I teraz to dostałam. Jednak los nie jest dla mnie aż tak okrutny...

piątek, 17 czerwca 2016

Rozdział 11

Po kilku tygodniach w końcu nadszedł dzień mojego wyjazdu do LA. Z samego rana wybrałam się na lotnisko. Nina oczywiście jechała ze mną.

- Nadal nie wierzę, że to się dzieje naprawdę... - powiedziałam szczęśliwa obracając się wokół własnej osi i podziwiając widok nowego miejsca. - LA jest takie piękne! Chciałabym tu zostać na zawsze.
- Oj Daisy... Masz studia w Londynie, ale może później... - Nina próbowała przywrócić moje myśli na ziemię.
Od kiedy się poznałyśmy nie lubiła, gdy zbytnio fantazjowałam. Uważała, że kiedyś się to źle skończy.

Przyjechałyśmy do hotelu. Każda zajęła swój pokój i rozpakowała najpotrzebniejsze rzeczy.
- Idę do Rylanda. Powiem mu, że już jestem. A Ty możesz tu zostać i poopalać się nad basenem. - oznajmiłam, a Nina tylko mi przytaknęła.
Wyszłam przed hotel. Kto by pomyślał, że w Kalifornii nawet zimą jest tak ciepło i słonecznie? Zapukałam do drzwi rodziny Lynch, a po chwili zobaczyłam w nich Rossa.
- Hej. Ja do Rylanda. - rzuciłam szybko.
- Hej. Ry jest u siebie. - wpuścił mnie do domu i zamknął drzwi. - Nie mógł się doczekać tego dnia. - dodał i zniknął w kuchni.
Weszłam do pokoju Ryry'ego.
- Cześć. - posłałam mu promienisty uśmiech.
- Daisy! - rzucił się na mnie i mocno wyściskał. - Jak minęła podróż?
- Całkiem nieźle. Barek, komfort... Po prostu podróż pierwsza klasa. - usiadłam z nim na łóżku. - Jutro idziemy do studia, co nie?
- Tak. Już jutro. - westchnął. - Ale zostaniesz tu kilka dni dłużej?
- Tak. Chcę spędzić kilka dni w tym przecudnym miejscu.
- To świetnie. Urządzimy sobie spacer... - gadał podekscytowany, ale dla mnie nie miało to znaczenia. Całym sercem pragnęłam go, tu i teraz.
- Wiesz co? Mam lepszy pomysł. - przerwałam mu.
- Jaki? - zapytał zaciekawiony.
- A taki. - odparłam i wpiłam się w jego usta, które były miękkie i słodkie. Robiło się coraz namiętniej, ale pani Stormie nagle pojawiła się w pokoju.
- Przeszkadzam? - spytała.
- Nie, ja już idę. To do jutra Ryland. Do widzenia pani Lynch. - rzuciłam szybko i opuściłam ich dom.
Co to było? Co sobie o mnie pomyślą?

piątek, 10 czerwca 2016

Rozdział 10

Lato przeminęło, przyszła jesień. Październikowy poranek był chłody, a ja właśnie wróciłam na uczelnię.
- I co? Żyjesz jeszcze? - spytała złośliwie Justine.
- Jak widać żyję i jak na razie nigdzie się nie wybieram. Mam dla kogo żyć. - odpowiedziałam dumnie i poszłam dalej.
Przez ostatni czas uodporniłam się na jej docinki i skupiłam się na współpracy z Rylandem.

Tego popołudnia spotkałam Victora.
- Co u Ciebie słychać? - spytał.
- Jakoś idzie. Studia, praca i tak w kółko. - odpowiedziałam.
- A gdzie pracujesz?
- W This Sandwitch. To taka mała knajpka z kanapkami, kebabami i zapiekankami.
- Aaa... Ja za to załapałem się na staż w biurze ojca Justine.
- To świetnie. Życzę powodzenia. - uśmiechnęłam się sztucznie.
Mogłam się tego spodziewać. Najpierw zarywa do Justine, później dostaje robotę w firmie jej ojca. Jest tak samo pusty jak ona. Są siebie warci.

Wróciłam do mieszkania i jak co wieczór zadzwoniłam do Ryry'ego. Porozmawiałam z nim chwilę i w końcu udało do nam ustalić termin nagrywania piosenki. Przeszczęśliwa położyłam się spać, aby następnego dnia znów stawić czoło Justine i jej drwinom.

piątek, 3 czerwca 2016

Rozdział 9

Kolejne dni mijały mi szybko. Pisałam tekst nowej piosenki, spotykałam się z Niną i czatowałam z Rylandem.
- I jak? - spytałam się go co myśli na temat piosenki, gdy jednego razu rozmawialiśmy przez Skaype'a.
- Cudna. Już się nie mogę doczekać kiedy przyjedziesz do LA, by to nagrać. - uśmiechnął się.
- Ja też. Tyle, że najpierw Ty musisz tam wrócić... - westchnęłam.
- Jeszcze troszkę. Musisz być cierpliwa. - zaczesał włosy. – Powinienem już kończyć. Zaraz idę na scenę. Odezwę się później. - pożegnał się.
- Do później. - odpowiedziałam i zakończyłam połączenie.
Wyłączyłam komputer i położyłam się na łóżku.
- Oh Ry... Jak ja bym chciała byś był obok... - szepnęłam i przymknęłam oczy.

Następnego ranka sprawdziłam co nowego na portalach społecznościowych. Justine jak zwykle wysłała mi kilka przykrych wiadomości, ale też dodatkowo obraziła publicznie. Jestem w stanie znieść wszelką krytykę, ale to co ona robi podchodzi pod znęcanie. Wstałam od komputera i poszłam do toalety. Wyciągnęłam z szafki żyletkę i jak wiele zdesperowanych dziewczyn, przeciągnęłam nią po ręce. Raz, drugi, trzeci i tak dalej, aż nie utraciłam przytomność.

- Daisy, w końcu się obudziłaś. - otworzyłam oczy i spojrzałam na Ninę, która wyglądała na przerażoną. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam w swoim pokoju, w swoim łóżku, a na ręce miałam bandaż.
- Co się stało? - spytałam i podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Próbowałaś się zabić, ale w porę Cię uratowałam. - odpowiedziała. - Co Ci strzeliło do łba Guttridge, żeby to zrobić?
- Mam już dość tego życia. Mam dość docinków Justine. Mam dość tego, że nigdy nie będę Rylandem. Mam dość tego wszystkiego. - rozpłakałam się.
- Nie płacz. Zobaczysz, że wszytko będzie dobrze. Ryland Cię pokocha, Justine odpuści... I będziesz szczęśliwa. - przytuliła mnie.
- Dziękuję. Jesteś wspaniałą przyjaciółką. - szepnęłam jej do ucha i mocniej się wtuliłam. - Dziękuję.