Lato przeminęło, przyszła jesień. Październikowy poranek był chłody, a ja właśnie wróciłam na uczelnię.
- I co? Żyjesz jeszcze? - spytała złośliwie Justine.
- Jak widać żyję i jak na razie nigdzie się nie wybieram. Mam dla kogo żyć. - odpowiedziałam dumnie i poszłam dalej.
Przez ostatni czas uodporniłam się na jej docinki i skupiłam się na współpracy z Rylandem.
Tego popołudnia spotkałam Victora.
- Co u Ciebie słychać? - spytał.
- Jakoś idzie. Studia, praca i tak w kółko. - odpowiedziałam.
- A gdzie pracujesz?
- W This Sandwitch. To taka mała knajpka z kanapkami, kebabami i zapiekankami.
- Aaa... Ja za to załapałem się na staż w biurze ojca Justine.
- To świetnie. Życzę powodzenia. - uśmiechnęłam się sztucznie.
Mogłam się tego spodziewać. Najpierw zarywa do Justine, później dostaje robotę w firmie jej ojca. Jest tak samo pusty jak ona. Są siebie warci.
Wróciłam do mieszkania i jak co wieczór zadzwoniłam do Ryry'ego. Porozmawiałam z nim chwilę i w końcu udało do nam ustalić termin nagrywania piosenki. Przeszczęśliwa położyłam się spać, aby następnego dnia znów stawić czoło Justine i jej drwinom.
Drwinom - OM musi być na końcu. To tak z uwag technicznych.
OdpowiedzUsuńReszta ok. Daisy to mądra dziewczyna. Fajnie się podniosła z tej małej depresji...
Pozdrawiam serdecznie i czekam na next :)
Rewelacyjny rozdział ^.^
OdpowiedzUsuńUh, ja na miejscu Daisy tak bym walnęła Justine, że bym ją chyba na miejscu zabiła.
Czekam na next :3
Pozdrawiam,
Inna
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuń