Jakiś
czas później, nie wiem nawet ile, tajemnicza postać, o ile dobrze rozumiem,
Bóg, wraca.
-
Guttridge, twoje przewinienia są Ci odpuszczone. Chodź za mną. - zjawa była
wyraźniejsza, więc wiedziałam, że jej nie zgubię.
Wyszliśmy
z szarości i nastała jasność. Oślepiający blask i chmury. 'To niebo...'
pomyślałam.
- Od
teraz możesz podglądać życie bliskich na ziemi i dawać im znaki swojej
obecności. - postać położyła na moim ramieniu rękę. - Witaj w nowym domu,
Daisy.
Pierwszą
rzeczą, którą zrobiłam było 'odwiedzenie Rylanda'. Chłopak siedział załamany
pod ścianą w swoim pokoju i płakał.
-
Czemu mi to zrobiłaś!? Czemu!? - uderzał pięściami w podłogę. - Kochałem Cię, a
Ty zachowałaś się tak egoistycznie! - krzyczał i rzucał się po parkiecie.
Delikatnie
dotknęłam jego ramienia, spojrzałam w jego zaszklone oczy i już wiedziałam co
mam zrobić. Gestem ręki zwaliłam z biurka kartki, m.in. tą z tekstem do Take Me
There.
- Co
tu się dzieje? - wstał zdziwiony i zaczął zbierać papiery. - Tekst do Take Me
There... - uśmiechnął się lekko i usiadł z pogniecioną już kartką obok łóżka.
Zaczął po cichu śpiewać, ale przez napływające mu do oczu łzy i duszący go
płacz przerwały to. - Daisy, proszę Cię, zabierz mnie tam! Gdziekolwiek jesteś
zabierz mnie tam! - krzyknął patrząc w niebo za oknem.
Zbliżyłam
się do chłopaka i niewidzialnym ruchami zamknęłam mu powieki. Wykonałam jeszcze
kilka gestów i zabrałam ze sobą jego duszę.
O kurczę... Mocny rozdział, a jednocześnie taki piękny.
OdpowiedzUsuńTeraz już wiemy czemu blog nazywa się Take Me There ;)
Pozdrawiam serdecznie i czekam na next.
Jejku, rozdział jak zawsze cudowny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
Czekam na nexta :)