piątek, 29 kwietnia 2016

Rozdział 4

Życie na uczelni mijało szybko. Nauka, spotkania z Niną i wizyty babci co drugi tydzień. Nadeszła sesja. Egzaminy, egzaminy i jeszcze raz egzaminy. Przyszłam na pierwszy z nich i już zetknęłam się z docinkami Justine.
- Widziałam twój ostatni cover na Youtube. Totalna porażka. Fałszujesz i to strasznie. A do tego jak Ty wyglądasz? Jak siedem nieszczęść... - mówiła przy całej grupie, a ja spojrzałam na siebie. Obcisła czarna sukienka, sandały na koturnie i mała torebka. Włosy związane w kitkę z boku, lekko lokowane. Makijaż delikatny i subtelny. W przeciwieństwie do niej wyglądałam schludnie i przyzwoicie.
- A Ty jak wyglądasz? Przyszłaś tu prosto z klubu nocnego? - chciałam by Justine wpadła w furię, ale reszta grupy stanęła po jej stronie.
- Ja przynajmniej mam grono znajomych, jestem znana i mogę mieć każdego. A Ty? Tylko do zakonu się nadajesz. - odpowiedziała, a reszta chórem wypowiedziała: 'Dokładnie'.
Nie mogłam tego znieść, więc usiadłam w ławce przed Niną i zaczęłam szeptać jej na ucho.
- Mam jej totalnie dość. Dobrze, że chociaż Ty przy mnie jesteś. - uścisnęłam jej dłoń. - Powodzenia. - posłałam jej szczery uśmiech.
- Powodzenia. - odpowiedziała mi.
Odwróciłam się i wyciągnęłam kartkę oraz długopis. Teraz pozostaje tylko zaliczyć przedmiot i iść dalej.

Po egzaminie zaprosiłam Ninę do siebie na obiad. Odgrzałam tortille przygotowane wczoraj wieczorem, zaparzyłam czarną herbatę i zasiadłam ze znajomą do stołu.
- Jeszcze trzy egzaminy i wolne... - westchnęłam.
- I niebawem spotkamy R5... - dodała rozmarzonym głosem Nina.
- A ja być może nawiążę współpracę z Ryrym. - przymknęłam oczy i wyobraziłam sobie Rylanda i siebie w studiu nagraniowym.
- I być może zaciągniesz go do łóżka. - zaśmiała się, a moje policzki zaczerwieniły się.
Może czasami fantazjuję co by było gdybym znała Rylanda i może czasem są to nieczyste myśli, ale skąd Nina to wie? Najprawdopodobniej powiedziałam coś przez sen, gdy u mnie nocowała.
- Raczej nie. Ryland chyba ma dziewczynę. - odpowiedziałam w końcu i wróciłam do skubania tortilli, mimo iż od dawna modliłam się w duszy, by Ry był mój.
- Skąd wiesz? Jesteś urocza, śliczna i utalentowana. Na pewno Ryland się Tobą zainteresuje. - próbowała mnie przekonać jaka jestem naprawdę, ale ja to wiem i żadna Justine tego nie zmieni.

piątek, 22 kwietnia 2016

Rozdział 3

W środę, po wykładach odwiedziłam Uniwersytecką Bibliotekę.  Oddałam niepotrzebne już książki, a w ich miejsce wypożyczyłam kolejne. Niby życie studenta to ciągła impreza, a jak przychodzi co do czego, to trzeba się uczyć, by chociaż tytuł magistra mieć.
- Daisy. Moja znajoma. - Victor podszedł do mnie i uściskał serdecznie.
- Cześć Victor. - przywitałam się od niechcenia i posłałam mu sztuczny uśmiech. Od kiedy spotyka się z Justine mam do niego większy dystans.
- Co u Ciebie? - zagadał, gdy podążaliśmy do wyjścia.
- Wszystko okay. A u Ciebie? - odpowiadałam krótko, bo chciałam się go jak najszybciej pozbyć.
- Też okay. Mam dziś randkę. - otworzył mi drzwi i je przytrzymał.
- Z Justine? - spytałam, choć odpowiedź była oczywista.
- Tak. Z Justine. - cicho westchnęłam i przewróciłam oczami. - Coś nie tak?
- Nie, nic. Po prostu jestem już zmęczona. - skłamałam. - O, mój autobus. Do zobaczenia. - oznajmiłam i pospiesznie ruszyłam do pojazdu.
- Do zobaczenia! - zawołał za mną, ale go zignorowałam.

Wysiadłam z autobusu, przeszłam spacerkiem dwie uliczki i byłam już w wynajętym domu. Położyłam torbę na szafce w przedpokoju, zdjęłam trampki i kurtkę, a następnie poszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia. Wyciągnęłam z lodówki bułkę i rozkroiłam ją. Następnie obłożyłam ją serem i umieściłam w mikrofali. Ustawiłam czas na minutę. W międzyczasie przeniosłam torbę z przedpokoju do sypialni i zaparzyłam zieloną herbatę.  Wyjęłam bułkę z mikrofali, położyłam na talerz i usiadłam przy stole, by zjeść jak człowiek.

Wieczorem jak zwykle zrobiłam przegląd portali społecznościowych, a później położyłam się spać. Jednakże nie mogłam zasnąć. Kręciłam się z boku na bok, aż w końcu przypomniałam sobie, że przecież jutro mam prezentację, a ja jej nawet nie przygotowałam. Szybko zaparzyłam sobie kawę i zasiadłam przy biurku. Odpaliłam laptopa i zabrałam się do pracy. Wcześniej włączyłam sobie ulubioną playlistę i zapaliłam lampkę biurkową. Czekała mnie długa noc.

piątek, 15 kwietnia 2016

Rozdział 2

Do domu wróciłam dopiero po 16. Ogrzałam resztki pizzy hawajskiej z wczoraj. Byłam wegetarianką przez 15 lat, ale teraz z czasem wracam do jedzenia mięsa. Bo czym tak naprawdę jest mięso? To tylko nazwa jednej grupy jedzenia, która różni się od innych strukturą, smakiem i nazwą. Po za tym student to zje byle co, bo zależy mu na oszczędności.
Gdy kończyłam jedzenie pizzy, dostałam wiadomość od babci. Pytała się czy jestem w domu, bo jedzie do mnie. Szybko jej odpisałam i zabrałam się sprzątanie. Nie chcę źle wypaść przed babcią, bo jeszcze powie coś mamie i będę musiała wrócić na obrzeża Londynu, gdzie ojciec kontroluje mnie ma każdym kroku.

Babcia przyjechała pół godziny później.
- Daisy, jak miło Cię widzieć. - wyściskała mnie.
- Ciebie też babciu. - ucałowałam babcię w policzek. - Podać coś do picia?
- Herbatę, jeśli to nie problem. - odparła i usiadła na kanapie w salonie.
Ja tymczasem poszłam do kuchni. Pomieszczenie było średnich wymiarów, oddzielone od salonu półścianką. Ściany kremowe, meble w większości z drewna. Wyciągnęłam dwa kubki w kotki, włożyłam do każdego po torebce owocowej herbatki, wsypałam po łyżeczce cukru i czekałam, aż woda się zagotuje. W międzyczasie wyłożyłam na talerz ciasteczka i zaniosłam na stolik do salonu. Po pięciu minutach, gdy wszystko było gotowe, usiadłam obok babci.
- Cóż Cię tu sprowadza, babciu? - spytałam.
- Po prostu się za Tobą stęskniłam. - babcia wzięła jedno ciasteczko i je ugryzła.
- Awww... Ja też tęskniłam. - uśmiechnęłam się do niej .
- Jak tam na uczelni? A jak znajomi? Masz już chłopaka? - wypytywała, a ja odpowiadałam krótko. Padło jeszcze kilka innych dziwnych pytań m.in. o to czy już uprawiałam seks, czy chodzę na imprezy i czy się upijam jak inni studenci.

Pod wieczór odprowadziłam babcię na przystanek. W drodze powrotnej wstąpiłam do McDonalda na rollo, gdzie spotkałam Justine, która udawała zakochaną parę z Victorem. Zrobiło mi się słabo od tej sztuczności, więc odebrałam moje zamówienie i wyszłam.
Victor to student matematyki, w którym podkochiwałam się jeszcze w liceum, bo chodziliśmy do tej samej klasy. Teraz jest mi obojętny, ale jak widać Justine myśli inaczej. Na ogół szkoda mi takich osób, ale jej nie. Musi się sama odpowiadać za swoją głupotę.
Wróciłam do domu i wzięłam długą, relaksującą kąpiel, jednocześnie oglądając Snapy Rylanda. Wykąpana, w piżamie z kotkiem, położyłam się do łóżka. Ustawiłam budzik na 6:55 , ucałowałam Ryry'ego na tapecie wyświetlacza i przytuliłam głowę do poduszki. Po kilku minutach bezsensownego gapienia się w sufit, zasnęłam.

piątek, 8 kwietnia 2016

Rozdział 1

We wtorek znów były zajęcia z profesorką, która faworyzuje chłopaków. Rozumiem, że mąż i trzech kochanków jej nie zaspokajają, ale niech nie poświęca temu tematowi całych wykładów. No i po drugie, skoro chce mieć tak młodego kochanka, to niech umawia się z nim po zajęciach i nie daje mu forów.
- Nie wiem jak ja wytrzymam dwie godziny z tym babskiem. Ona jest okropna. - narzekała Nina, która szła po mojej lewej stronie.
- Ja też nie wiem. - odpowiedziałam jej. - Skończmy ten temat, bo jeszcze nas usłyszy. - rzuciłam i chwyciłam klamkę od drzwi.
Weszłyśmy do sali zagadane, lecz nikt tego nie zauważył. Usiadłyśmy w drugiej ławce i wyciągnęłyśmy zeszyty. Trzeba notować uważnie, bo ulgi na urok osobisty nie ma się co spodziewać.
Pani profesor weszła do sali pięć minut po czasie.
- Witam państwo! - przywitała się, ale nikt jej nie odpowiedział. - Dzisiejsze zajęcia zaczniemy od wejściówki. Wyjmujemy kartki i piszemy kartkówkę z historii kultury gotyckiej.
No super. Pamiętam tyle co nic, ale mam nadzieję, że jakoś to zaliczę.
Wyciągnęłam kartkę i trzęsącą się ręką zapisałam pytania, a później odpowiedzi.
- Oceny poznacie na następnych zajęciach. A teraz przejdźmy do dzisiejszego tematu... - ciągnęła swój monolog, a ja notowałam najważniejsze rzeczy.

Po wykładach była krótka przerwa i ćwiczenia z kolejnym profesorem. Nie pamiętam dokładnie jego nazwiska, ale jest całkiem spoko. Jest wysokim szatynem, koło pięćdziesiątki. Zna się z moim ojcem, ale nie daje mi z tego powodu forów, bo chce być uczciwy w stosunku do innych studentów.
- Na dzisiejszych zajęciach będziecie pracować wspólnie. Przygotujecie makietę budynku w stylu gotyckim. - poinformował nas. - Wszystkie materiały leżą na waszym dzisiejszym stanowisku pracy. Powodzenia. - dodał i rozsiadł się w swoim fotelu.
Zabraliśmy się do pracy, bo 2,5 godziny to strasznie krótko.
- Daisy jak tam twoja kariera? - rzuciła złośliwie Justine, która jest strasznie zazdrosna.
- A dobrze. - uśmiechnęłam się do niej sztucznie i wróciłam do pracy.
- A ten twój na R, jak tam? Zwrócił wreszcie na Ciebie uwagę? - nie odpuszczała.
- Ten mój na R, ma na imię Ryland. I nie, nie zwrócił jeszcze uwagi, ale niebawem to się zmieni. - zacisnęłam ręce ze złości.
- Nie bądź tego taka pewna. - dodała.
Nie miałam ochoty z nią dyskutować, więc zaczęłam ją ignorować. W końcu to tylko zazdrosna Justine, z którą muszę wytrzymać jeszcze niecałe cztery lata, bo jeśli chce się być magistrem trzeba się poświęcić. Tak, niebawem kończę pierwszy rok i nie mam zamiaru się poddać.

piątek, 1 kwietnia 2016

Prolog

Był deszczowy, typowo londyński poniedziałek. Jak zwykle siedziałam w swoim wynajętym mieszkanku i uczyłam się na zajęcia. Uczęszczam do Kingdom Universty na kierunek 'sztuka i filozofia'.
Właśnie czytałam historię kultury gotyckiej, gdy do mojego domu wpadła Nina ~ moja znajoma, którą poznałam po pierwszych zajęciach.
- Mam newsa! R5 i Ryland będą grać tu koncert! - oznajmiła i odtańczyła swój układ pt. taniec szczęścia. Może jest lekko zwariowana, ale naprawdę ją lubię.
- Serio? - spytałam, odkrywając się od lektury.
- Serio, serio. I wykupiłam nam już bilety na koncert oraz Meet And Great z zespołem i Ryrym. No i oczywiście VIP-a na Rydel Tea Party. - mówiła szybko, ale wyraźnie.
- Cudownie. - uśmiechnęłam się szeroko i wstałam z białej, skórzanej kanapy. Pod stopami poczułam miękki dywan z niedźwiedzia polarnego. - Ile mam Ci do oddania?
- Nie wygłupiaj się. To prezent. - mrugnęła okiem.
- Nie może tak być. Obie studiujemy, obie musimy dorabiać, by mieć na rachunki, a Ty postanawiasz wydać fortunę by zobaczyć R5? - byłam zła. Może to moja znajoma, ale taki prezent to za dużo. Bilet na koncert + wszystkie VIP-y = spory wydatek.
- Nie odpuścisz co? - spojrzała na mnie, a ja tylko przytaknęłam.
Z rezygnacją podała mi kwotę, a ja szczęśliwa, że postępuje sprawiedliwie oddałam jej należność.
- Chcesz coś do picia? - zaproponowałam.
- Tak, herbatę. - odparła i rozsiadła się na sofie.
Gdy wróciłam z napojami, usiadłam obok niej i zagadnęłam. Byłam ciekawa co u niej, bo przez naukę nie miałyśmy dla siebie czasu.

-----------------------------
Witajcie serdecznie!
Jest 1 kwietnia, czyli Prima Aprilis - ale to nie żart.
Przed Państwem nowy blog by Wiki R5er w nowym paśmie 'Guttridge'owe Piątki'!
Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej ;)
Pozdrawiam i do napisania <3