piątek, 22 lipca 2016

Rozdział 16

Miesiące mijały szybko... Aż w końcu nadszedł termin porodu. Męczyłam się kilka godzin, ale jakoś się udało. Urodziłam ślicznego chłopczyka.

Leżałam właśnie na sali poporodowej i tuliłam maleństwo, gdy przyszedł Ryland.
- Jak się macie? - spytał.
- Ja dobrze, ale nasz synek jest trochę słaby. - odparłam zgodnie z prawdą. - A nawet bardzo. Lekarze nie dają mu zbyt wiele czasu.
- To nieciekawie... - posmutniał. - No czemu mi to robisz aniołku? - pogłaskał synka po głowie.
Serce mi pęka, gdy widzę Ryry'ego w takim stanie... I, gdy wiem, że mojemu dziecku nie zostało zbyt wiele życia...

Kilka godzin później, w środku nocy dostałam akt zgonu syna. Zrozpaczona rzuciłam się na podłogę i płakałam. Ani Ryland, ani lekarz, ani pielęgniarki  nie potrafili mnie uspokoić, więc dali mi się wypłakać. To chyba najlepsze co mogli zrobić... Chociaż nie. Mogli zrobić coś lepszego... Mogli uratować moje dziecko...

1 komentarz:

  1. Krótki i bardzo bardzo smutny rozdział :'(
    Czemu Ty nam to robisz? Czemu?
    Ciekawe co będzie dalej...
    Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na next!

    OdpowiedzUsuń