Kilka
dni po wyjściu ze szpitala wróciłam do Londynu. Od razu spotkałam się z Niną i
odpowiedziałam jej wszystko.
-
Przykro mi. - przytuliła mnie. - Jeśli chcesz mogę zamieszkać z Tobą...
-
Dziękuję, że jesteś przy mnie i tak mnie wspierasz, ale jakoś dam sobie radę. -
opowiedziałam. - Postanowiłam też, że wrócę na uczelnię szybkiej. Jutro
wszystko załatwię.
- To
cudownie, bo tak pusto bez Ciebie...
Tydzień
później wróciłam już na zajęcia.
- I
co Guttridge? Ten cały R. Cię nie chce... I dobrze Ci tak. - Justine od wejścia
dawała mi znać, że nadal o mnie pamięta.
- To
ja go odtrąciłam. Zbyt wiele przeszłam i nie chciałam go ranić. Taka decyzja
była o niebo lepsza. - odparłam spokojnie.
-
Piękna bajeczka Daisy, ale ja znam prawdę. Wolał wrócić do swojej byłej. - nie
dawała za wygraną.
-
Wrócił by zapomnieć o mnie i tyle. Z resztą sama go do tego nakłoniłam. -
skończyłam temat i poszłam na wykład.
Przez
dłuższy czas moje życie tak wyglądało. Wykłady, docinki Justine i pogaduszki z
Niną. Ale pewnego dnia miarka się przebrała. Bolesne wspomnienia i złośliwość
Justine uderzyły mnie nagle. Miałam dość. Chwyciłam za telefon i wykręciłam
numer do Rylanda. Odebrał po trzech sygnałach.
-
Ry, mam już tego dość. - oznajmiłam szlochając. - Mam dość, rozumiesz? Dość,
dość, dość...
-
Uspokój się. Niebawem będę u Ciebie. - rzucił krótko i się rozłączył.
Znalazłam
kawałek kartki i długopis. 'Kocham Cię. Daisy ♡' napisałam i
chwyciłam żyletkę. Zadałam sobie kilka ran, upuściłam kilka kropel krwi na tą
kartkę i odpłynęłam, by za chwilę obudzić się po drugiej stronie.
Uuuuu... Co ta Daisy wyrabia?
OdpowiedzUsuńTeraz widzimy do czego może doprowadzić czyjaś złośliwość. Czasem trzeba zachować komentarze dla siebie. Tym bardziej jeśli nie zna się prawdy.
Pozdrawiam i czekam na next!