piątek, 19 sierpnia 2016

Epilog

Cała ta historia nauczyła mnie jednej ważnej rzeczy... A może i dwóch...
Miłość - cokolwiek się stanie, ona będzie trwać. Te wszystkie ślubne przysięgi są do niczego. Nawet śmierć nie zniszczy miłości, nie rozdzieli prawdziwie zakochanych!
Życie - dbajmy o nie i szanujmy. Świat, ziemia i wszystko co nas otacza jest piękne, a my musimy to tylko dostrzec. Niestety, czasami jest już za późno...

A co do mnie, Rylanda i pozostałych?
Ja i Ry cieszymy się teraz życiem wiecznym, lecz nawet tam odczuwalny jest ból. Widok cierpiących bliskich ranił nas tak długo jak trwał.
Teraz wszystko wraca do normy. Rodziny i Nina powoli odzyskują radość, a Justine i Victor w końcu coś zrozumieli.

Każdy koniec jest dobry, bo zawsze prowadzić do nowego życia, nowych przygód i być może nowego szczęścia...

------------------------------------------
Witajcie serdecznie!
To już koniec tej historii i koniec tego pasma.
Dziękuję wszystkim, którzy czytali i komentowali <3
Od teraz piątkowe pasmo zmienia nazwę na 'Zagadkowe Piątki', a nowy blog to 'Dónde está Alex?'.
Pozdrawiam i do napisania na innych blogach :)

piątek, 12 sierpnia 2016

Rozdział 19

Jakiś czas później, nie wiem nawet ile, tajemnicza postać, o ile dobrze rozumiem, Bóg, wraca.
- Guttridge, twoje przewinienia są Ci odpuszczone. Chodź za mną. - zjawa była wyraźniejsza, więc wiedziałam, że jej nie zgubię.
Wyszliśmy z szarości i nastała jasność. Oślepiający blask i chmury. 'To niebo...' pomyślałam.
- Od teraz możesz podglądać życie bliskich na ziemi i dawać im znaki swojej obecności. - postać położyła na moim ramieniu rękę. - Witaj w nowym domu, Daisy.

Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam było 'odwiedzenie Rylanda'. Chłopak siedział załamany pod ścianą w swoim pokoju i płakał.
- Czemu mi to zrobiłaś!? Czemu!? - uderzał pięściami w podłogę. - Kochałem Cię, a Ty zachowałaś się tak egoistycznie! - krzyczał i rzucał się po parkiecie.
Delikatnie dotknęłam jego ramienia, spojrzałam w jego zaszklone oczy i już wiedziałam co mam zrobić. Gestem ręki zwaliłam z biurka kartki, m.in. tą z tekstem do Take Me There.
- Co tu się dzieje? - wstał zdziwiony i zaczął zbierać papiery. - Tekst do Take Me There... - uśmiechnął się lekko i usiadł z pogniecioną już kartką obok łóżka. Zaczął po cichu śpiewać, ale przez napływające mu do oczu łzy i duszący go płacz przerwały to. - Daisy, proszę Cię, zabierz mnie tam! Gdziekolwiek jesteś zabierz mnie tam! - krzyknął patrząc w niebo za oknem.
Zbliżyłam się do chłopaka i niewidzialnym ruchami zamknęłam mu powieki. Wykonałam jeszcze kilka gestów i zabrałam ze sobą jego duszę.

piątek, 5 sierpnia 2016

Rozdział 18

Szarość, szarość, wszędzie szarość. Rozejrzałam się dookoła. Nikłe światło, wiele prawie niewidocznych postaci.
- Witaj w czyśćcu Guttridge. - usłyszałam głos za sobą. - Wiemy o tobie wszystko. Żyłaś całkiem dobrze i sprawiedliwie, jednak musisz jeszcze rozliczyć się z kilka grzechów by dostać się do nieba. - dodał.
- Długo tu będę? - spytałam się, odwracając.
Myślałam, że dowiem się kto to, jednak zauważyłam niezbyt wyraźną postać odzianą blaskiem.
- Tak długo jak będzie to konieczne. Najpierw musi odbyć się twój pogrzebu, a bliscy pomodlić się za twoją duszę... A Ty... Musisz żałować swoich czynów.
- Żałuję. Żałuję tego, że opuściłam bliskie mi osoby. Żałuję, że się nie pożegnałam z nimi. Żałuję, żałuję, żałuję. - zapewniałam.
Chciałam zapytać się jeszcze o coś, lecz tajemnicza postać zniknęła.

Nie wiem ile czasu minęło, nawet nie odczuwam jego upływu. Czuję się dziwnie. Chciałabym wrócić na ziemię, zobaczyć co z Rylandem, pocieszyć go... Ale nie mogę i nigdy się to nie zmieni...

piątek, 29 lipca 2016

Rozdział 17

Kilka dni po wyjściu ze szpitala wróciłam do Londynu. Od razu spotkałam się z Niną i odpowiedziałam jej wszystko.
- Przykro mi. - przytuliła mnie. - Jeśli chcesz mogę zamieszkać z Tobą...
- Dziękuję, że jesteś przy mnie i tak mnie wspierasz, ale jakoś dam sobie radę. - opowiedziałam. - Postanowiłam też, że wrócę na uczelnię szybkiej. Jutro wszystko załatwię.
- To cudownie, bo tak pusto bez Ciebie...

Tydzień później wróciłam już na zajęcia.
- I co Guttridge? Ten cały R. Cię nie chce... I dobrze Ci tak. - Justine od wejścia dawała mi znać, że nadal o mnie pamięta.
- To ja go odtrąciłam. Zbyt wiele przeszłam i nie chciałam go ranić. Taka decyzja była o niebo lepsza. - odparłam spokojnie.
- Piękna bajeczka Daisy, ale ja znam prawdę. Wolał wrócić do swojej byłej. - nie dawała za wygraną.
- Wrócił by zapomnieć o mnie i tyle. Z resztą sama go do tego nakłoniłam. - skończyłam temat i poszłam na wykład.

Przez dłuższy czas moje życie tak wyglądało. Wykłady, docinki Justine i pogaduszki z Niną. Ale pewnego dnia miarka się przebrała. Bolesne wspomnienia i złośliwość Justine uderzyły mnie nagle. Miałam dość. Chwyciłam za telefon i wykręciłam numer do Rylanda. Odebrał po trzech sygnałach.
- Ry, mam już tego dość. - oznajmiłam szlochając. - Mam dość, rozumiesz? Dość, dość, dość...
- Uspokój się. Niebawem będę u Ciebie. - rzucił krótko i się rozłączył.
Znalazłam kawałek kartki i długopis. 'Kocham Cię. Daisy ' napisałam i chwyciłam żyletkę. Zadałam sobie kilka ran, upuściłam kilka kropel krwi na tą kartkę i odpłynęłam, by za chwilę obudzić się po drugiej stronie.

piątek, 22 lipca 2016

Rozdział 16

Miesiące mijały szybko... Aż w końcu nadszedł termin porodu. Męczyłam się kilka godzin, ale jakoś się udało. Urodziłam ślicznego chłopczyka.

Leżałam właśnie na sali poporodowej i tuliłam maleństwo, gdy przyszedł Ryland.
- Jak się macie? - spytał.
- Ja dobrze, ale nasz synek jest trochę słaby. - odparłam zgodnie z prawdą. - A nawet bardzo. Lekarze nie dają mu zbyt wiele czasu.
- To nieciekawie... - posmutniał. - No czemu mi to robisz aniołku? - pogłaskał synka po głowie.
Serce mi pęka, gdy widzę Ryry'ego w takim stanie... I, gdy wiem, że mojemu dziecku nie zostało zbyt wiele życia...

Kilka godzin później, w środku nocy dostałam akt zgonu syna. Zrozpaczona rzuciłam się na podłogę i płakałam. Ani Ryland, ani lekarz, ani pielęgniarki  nie potrafili mnie uspokoić, więc dali mi się wypłakać. To chyba najlepsze co mogli zrobić... Chociaż nie. Mogli zrobić coś lepszego... Mogli uratować moje dziecko...

piątek, 15 lipca 2016

Rozdział 15 + LBA

[...] - Będziesz tatą. - oznajmiłam, a Ryland spojrzał na mnie zdziwiony.
- Jak to? Dziecko? - oparł się o ścianę. - Wow. Nie wiem co powiedzieć...
- Może tak wpuścisz mnie do domu? - zaproponowałam.
- Pewnie. - zaprosił mnie do salonu.
- Masz pomysł co teraz? - spytałam.
- Jak to co? Zaopiekuję się Wami. - pogładził mnie po brzuchu. - Tak długo jak trzeba. - posłał mi promienny uśmiech, a następnie pocałował.
Nie spodziewałam się takiej reakcji. Myślałam, że ucieknie od odpowiedzialności... A jednak się myliłam.

Od tego momentu całe dnie spędzałam tylko z nim. Razem spacerowaliśmy, razem gotowaliśmy... Wszystko razem.

Pewnego wieczora zadzwoniłam do Niny. Spytałam co u niej, opowiedziałam co u siebie...
- Brakuje mi Cię. - wyznałam podczas rozmowy. - Katherine nie jest w stanie Cię zastąpić.
- Awww... To urocze i miłe z twojej strony. - odparła. - Muszę kończyć. U mnie jest już późny wieczór, a jutro pierwsze zajęcia na trzecim roku...
- To do usłyszenia. - rozłączyłam się.
Położyłam się na łóżku i patrzyłam w sufit. Rozmyślałam nad sensem mojego życia, nad przyszłością... To wszystko jest takie skomplikowane... Ale mam nadzieję, że jakoś się ułoży...

----------------------- 
Siemka!

Rozdział 15 - 15.07. Przypadek? Nie sądzę ;)
Do końca tylko 4 rozdziały i epilog.

Wczoraj otrzymałam nominację do LBA od Księżycowej. Dziękuję <3

Oto pytania i odpowiedzi:
1. Dlaczego założyłaś bloga?
Pierwszy blog założyłam, gdyż koleżanka mnie zachęcała. Kolejne z chęci podzielenia się z innymi swoją twórczością.
2. Jakie blogi najbardziej lubisz czytać?
Fan Fiction z fajną, niespotykaną fabułą.
3. Masz jakiś cel w życiu?
Mam kilka.
4. Jaki przedmiot idzie ci w szkole najlepiej a jaki najgorzej?
Najlepiej to polski (miałam 6 na koniec), choć chemia, biologia, historia i WOS też bardzo dobrze. Najgorzej niemiecki, ale mam zamiar się za niego zabrać w te wakacje.
5. Jest jakaś osoba której ufasz w 100%?
Tak. Nawet kilka.
Blogerka i ciocia w jednym - Rikeroholic
Internetowe przyjaciółki i blogerki - Rebel Yell, Amber Black i Kamila R5
6. Masz jakiś wymarzony zawód? Jak tak, to jaki?
Karawaniarz ;) Tak serio to fotograf lub pisarka.
7. Grasz na jakimś instrumencie? Co cię skłoniło do grania na nim o ile grasz?
Grałam kiedyś na gitarze i keyboardzie, bo chciałam spodobać (skoro mój idol umie), lecz niewiele umiem i aktualnie wyjmuję je co jakiś dłuższy czas, by się nie zakurzyły.
8. Jeśli twoja połówka kazała ci opuścić przyjaciół i rodzinę, zrobiła byś to czy nie i dlaczego?
Nie zrobiłabym, bo jestem z nimi bardzo związana.
9. Gdzie w przyszłości chciała/ał byś mieszkać i dlaczego?
W sumie to nie wiem. Chciałbym np. w Los Angeles (bo jest piękne) lub gdzieś nad polskim morzem albo pozostać w Bydgoszczy.
10. Na co zwracasz uwagę, gdy wchodzisz na kogoś blog?
Treść, poprawność i ciekawość fabuły. Później na wygląd.
11. Jakie jest twoje największe marzenie?

To mój mały sekret ;)

Jeszcze raz dziękuję za nominację. Tym razem nikogo nie nominuję.

Pozdrawiam i życzę miłego odpoczynku.

piątek, 8 lipca 2016

Rozdział 14

Po powrocie z LA moje życie nabrało tempa. Czas do zakończenia drugiego roku studiów zleciał tak szybko, że sama się zdziwiłam. Dzielnie znosiłam docinki Justine i towarzystwo Victora, ale nie podobały mi się zmiany w moim wyglądzie. Przybrałam nieco na wadze, a mój brzuch zrobił się troszkę wypukły. Zrobiłam test ciążowy, a później jeszcze USG i dowiedziałam się, że jestem z ciąży. Z Rylandem. Do tej pory nic mu nie powiedziałam, bo chciałam zrobić to osobiście, nie przez telefon.

Tego dnia wybraliśmy się całym rokiem do klubu opić rozpoczęcie wakacji.
- Daisy, czemu nie pijesz? Boisz się wpadki z którymś z moich kumpli? - rzuciła złośliwie Justine.
- To zupełnie inny powód. - odpowiedziałam. - Z resztą, sama nie wiem co tu robię. - wstałam z krzesła. - Biorę roczny urlop dziekański i wyjeżdżam do LA. - wyszłam z klubu, a zdziwiona Nina za mną.
- O co chodzi? Czemu ja nic nie wiedziałam? - spytała.
- Dopiero niedawno sama się dowiedziałam, że jestem w ciąży, więc nie bądź zła, że nic nie powiedziałam. - przytuliłam się do niej.
- Już dobrze Daisy. Nic się nie stało. - odparła.
Cieszę się, że ją mam. Jest jedyną osobą, na której mogę polegać.
- Będę tęsknić. - szepnęłam.
- Ja też. - rozpłakałyśmy się obie.
Ta rozłąka będzie trudna...

Wieczorem położyłam się do łóżka i napisałam do Katherine, czy będę mogła u niej zamieszkać na jakiś czas, gdy będę w LA. Zgodziła się, więc z samego rana wybrałam się na samolot. Zostawiłam u niej walizkę i poszłam do ukochanego. Zapukałam do drzwi, które sekundę później otworzył Ry.
- Ryland, jest coś o czym powinieneś wiedzieć... - zaczęłam. - Będziesz tatą.

piątek, 1 lipca 2016

Rozdział 13

Obudziłam się rano w ramionach Rylanda. Ucałowałam go w czoło, a ten tylko coś mruknął pod nosem i dalej spał. Wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać. Przeczesałam włosy i poprawiłam makijaż. Zabrałam swoją torebkę i wyszłam po cichu z jego domu. Po powrocie do hotelu wzięłam szybki prysznic i zeszłam do stołówki, gdzie spotkałam Ninę.
- A gdzie to się było zeszłej nocy? - spytała.
- Yh, no wiesz... - byłam zakłopotana. Nie mogłam powiedzieć jej prawdy. - Byłam u Rylanda. Taka mała domówka. - skłamałam, a ona to zauważyła.
- Coś kręcisz Guttridge. Przyznaj się, że zrobiłaś to z nim? - na jej słowa zrobiłam się czerwona. - Ha! Zgadłam! Kochałaś się z Rylandem Lynchem!
- Nie tak głośno. - skarciłam ją. - Może i tak było, ale nikt nie ma o tym wiedzieć.

Po śniadaniu wybraliśmy się we dwie na spacer. Pokazałam jej LA i odpowiedziałam tyle ile Ry mi przekazał.
- Fantastyczne miasto. Nawet nie pomylili się z nazwą. Miasto Aniołów... - zachwycała się Nina.
- Racja. - przytaknęłam jej. - Nawet kilka poznałam...
- Szczęściara z Ciebie. Teraz tylko udowodnić to Justine.
- Wiesz co? Ona już mnie nie obchodzi. - uśmiechnęłam się i założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne.
To naprawdę niesamowite, jak mój los odmienił się w mgnieniu oka przez taką osobę jaką jest Ryland.

Ten wieczór również spędziłam z Rylandem. Ninę zostawiłam 'pod opieką' Rydel, a sama poszłam z Ryrym na górę. Kolejne czułości, kolejne pieszczoty... Teraz trudno będzie mi wrócić do Londynu.

piątek, 24 czerwca 2016

Rozdział 12

Następnego dnia od samego rana siedziałam z Rylandem w studiu. Trochę pracowaliśmy, trochę się wygłupialiśmy. Gdy w końcu singiel był gotowy, wybraliśmy się na spacer. Ry objął mnie ramieniem i oprowadzał po LA.
- Myślałaś o tym, by się tu przeprowadzić? - spytał nagle.
- Myślałam, ale w Londynie mam studia, więc to nie takie proste. - odpowiedziałam. - Może po studiach...
- Przemyśl to i pamiętaj, że możesz na mnie liczyć.

Po spacerze, wybrałam się z Ryrym do jego domu. Wszyscy gdzieś wyparowali.
- Zjemy coś? - spytał chłopak.
- Pewnie. - usiadłam przy stole. - Co proponujesz?
- Spaghetti. - zaczął wyciągać składniki. - Własnej roboty. - dodał.

Chwilkę później delektowaliśmy się daniem.
- Przepyszne. Masz talent Ry. - pochwaliłam go.
- To po mamie. - zaśmiał się.
- I uroda też?
- Też. A Ty? Bardziej mama czy tata?
- Mama. Choć oczy po tacie.

Po posiłku poszłam do salonu, a Ryland do kuchni pozbywać naczynia. Podeszłam do półki i zaczęłam przyglądać się zdjęciom. Ślubne zdjęcie państwa Lynch, zdjęcia Ryry'ego i jego rodzeństwa z dzieciństwa, ale i z teraźniejszości. Tę cudowną chwilę przerwała muzyka. Ry włączył radio i podszedł do mnie. Objął mnie w pasie i zaczął kołysać się ze mną w rytm muzyki. Stojąc do niego tyłem, złapałam jego rękę i odchyliłam głowę. Chłopak zaczął całować mnie po szyi, po ręce...
- Chodź ze mną... - szepnęłam i będąc w jego objęciach skierowałam się do jego pokoju.
- Oh Daisy... Na pewno tego chcesz? - spytał między pocałunkami.
- Chcę. Bardzo chcę. - pchnęłam ukochanego na łóżko i nachyliłam się nad nim.
Całowaliśmy się coraz namiętniej, a nasze rzeczy kolejno lądowały na podłodze. Tak bardzo pragnęłam jego miłości, jego bliskości... I teraz to dostałam. Jednak los nie jest dla mnie aż tak okrutny...

piątek, 17 czerwca 2016

Rozdział 11

Po kilku tygodniach w końcu nadszedł dzień mojego wyjazdu do LA. Z samego rana wybrałam się na lotnisko. Nina oczywiście jechała ze mną.

- Nadal nie wierzę, że to się dzieje naprawdę... - powiedziałam szczęśliwa obracając się wokół własnej osi i podziwiając widok nowego miejsca. - LA jest takie piękne! Chciałabym tu zostać na zawsze.
- Oj Daisy... Masz studia w Londynie, ale może później... - Nina próbowała przywrócić moje myśli na ziemię.
Od kiedy się poznałyśmy nie lubiła, gdy zbytnio fantazjowałam. Uważała, że kiedyś się to źle skończy.

Przyjechałyśmy do hotelu. Każda zajęła swój pokój i rozpakowała najpotrzebniejsze rzeczy.
- Idę do Rylanda. Powiem mu, że już jestem. A Ty możesz tu zostać i poopalać się nad basenem. - oznajmiłam, a Nina tylko mi przytaknęła.
Wyszłam przed hotel. Kto by pomyślał, że w Kalifornii nawet zimą jest tak ciepło i słonecznie? Zapukałam do drzwi rodziny Lynch, a po chwili zobaczyłam w nich Rossa.
- Hej. Ja do Rylanda. - rzuciłam szybko.
- Hej. Ry jest u siebie. - wpuścił mnie do domu i zamknął drzwi. - Nie mógł się doczekać tego dnia. - dodał i zniknął w kuchni.
Weszłam do pokoju Ryry'ego.
- Cześć. - posłałam mu promienisty uśmiech.
- Daisy! - rzucił się na mnie i mocno wyściskał. - Jak minęła podróż?
- Całkiem nieźle. Barek, komfort... Po prostu podróż pierwsza klasa. - usiadłam z nim na łóżku. - Jutro idziemy do studia, co nie?
- Tak. Już jutro. - westchnął. - Ale zostaniesz tu kilka dni dłużej?
- Tak. Chcę spędzić kilka dni w tym przecudnym miejscu.
- To świetnie. Urządzimy sobie spacer... - gadał podekscytowany, ale dla mnie nie miało to znaczenia. Całym sercem pragnęłam go, tu i teraz.
- Wiesz co? Mam lepszy pomysł. - przerwałam mu.
- Jaki? - zapytał zaciekawiony.
- A taki. - odparłam i wpiłam się w jego usta, które były miękkie i słodkie. Robiło się coraz namiętniej, ale pani Stormie nagle pojawiła się w pokoju.
- Przeszkadzam? - spytała.
- Nie, ja już idę. To do jutra Ryland. Do widzenia pani Lynch. - rzuciłam szybko i opuściłam ich dom.
Co to było? Co sobie o mnie pomyślą?

piątek, 10 czerwca 2016

Rozdział 10

Lato przeminęło, przyszła jesień. Październikowy poranek był chłody, a ja właśnie wróciłam na uczelnię.
- I co? Żyjesz jeszcze? - spytała złośliwie Justine.
- Jak widać żyję i jak na razie nigdzie się nie wybieram. Mam dla kogo żyć. - odpowiedziałam dumnie i poszłam dalej.
Przez ostatni czas uodporniłam się na jej docinki i skupiłam się na współpracy z Rylandem.

Tego popołudnia spotkałam Victora.
- Co u Ciebie słychać? - spytał.
- Jakoś idzie. Studia, praca i tak w kółko. - odpowiedziałam.
- A gdzie pracujesz?
- W This Sandwitch. To taka mała knajpka z kanapkami, kebabami i zapiekankami.
- Aaa... Ja za to załapałem się na staż w biurze ojca Justine.
- To świetnie. Życzę powodzenia. - uśmiechnęłam się sztucznie.
Mogłam się tego spodziewać. Najpierw zarywa do Justine, później dostaje robotę w firmie jej ojca. Jest tak samo pusty jak ona. Są siebie warci.

Wróciłam do mieszkania i jak co wieczór zadzwoniłam do Ryry'ego. Porozmawiałam z nim chwilę i w końcu udało do nam ustalić termin nagrywania piosenki. Przeszczęśliwa położyłam się spać, aby następnego dnia znów stawić czoło Justine i jej drwinom.

piątek, 3 czerwca 2016

Rozdział 9

Kolejne dni mijały mi szybko. Pisałam tekst nowej piosenki, spotykałam się z Niną i czatowałam z Rylandem.
- I jak? - spytałam się go co myśli na temat piosenki, gdy jednego razu rozmawialiśmy przez Skaype'a.
- Cudna. Już się nie mogę doczekać kiedy przyjedziesz do LA, by to nagrać. - uśmiechnął się.
- Ja też. Tyle, że najpierw Ty musisz tam wrócić... - westchnęłam.
- Jeszcze troszkę. Musisz być cierpliwa. - zaczesał włosy. – Powinienem już kończyć. Zaraz idę na scenę. Odezwę się później. - pożegnał się.
- Do później. - odpowiedziałam i zakończyłam połączenie.
Wyłączyłam komputer i położyłam się na łóżku.
- Oh Ry... Jak ja bym chciała byś był obok... - szepnęłam i przymknęłam oczy.

Następnego ranka sprawdziłam co nowego na portalach społecznościowych. Justine jak zwykle wysłała mi kilka przykrych wiadomości, ale też dodatkowo obraziła publicznie. Jestem w stanie znieść wszelką krytykę, ale to co ona robi podchodzi pod znęcanie. Wstałam od komputera i poszłam do toalety. Wyciągnęłam z szafki żyletkę i jak wiele zdesperowanych dziewczyn, przeciągnęłam nią po ręce. Raz, drugi, trzeci i tak dalej, aż nie utraciłam przytomność.

- Daisy, w końcu się obudziłaś. - otworzyłam oczy i spojrzałam na Ninę, która wyglądała na przerażoną. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam w swoim pokoju, w swoim łóżku, a na ręce miałam bandaż.
- Co się stało? - spytałam i podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Próbowałaś się zabić, ale w porę Cię uratowałam. - odpowiedziała. - Co Ci strzeliło do łba Guttridge, żeby to zrobić?
- Mam już dość tego życia. Mam dość docinków Justine. Mam dość tego, że nigdy nie będę Rylandem. Mam dość tego wszystkiego. - rozpłakałam się.
- Nie płacz. Zobaczysz, że wszytko będzie dobrze. Ryland Cię pokocha, Justine odpuści... I będziesz szczęśliwa. - przytuliła mnie.
- Dziękuję. Jesteś wspaniałą przyjaciółką. - szepnęłam jej do ucha i mocniej się wtuliłam. - Dziękuję.

piątek, 27 maja 2016

Rozdział 8

O 16 zaczęło się M&G. Moja kolej nadeszła szybko. Zdjęcie z zespołem, upominek, autografy, krótka wymiana zdań... I na salę. Po soundchecku, gdzie Ryland oślepiał fanów światłami, było spotkanie z nim. Zabrał na za kulisy, oprowadził i pokazał podstawy pracy DJ-a. Na koniec usiedliśmy na backstage'u i zjedliśmy pizzę.
- Podobało się? - spytał Ry, gdy M&G dobiegał już końca.
- Tak!!! - odpowiedzieli wszyscy chórem.
- W takim razie zapraszam następnym razem. - uśmiechnął się. - Przejdźcie na salę koncertową. - dodał i odprowadził grupę do wyjścia. - Daisy, zaczekaj. - chwycił mnie za nadgarstek. - Dasz mi swój numer? Wiesz, żebyśmy mogli się zgadać. – gestykulował.
- Jasne. Masz kartkę? - odparłam.
Chłopak chwilę szukał po kieszeniach, a po chwili podał mi telefon.
- Zapisz od razu w kontaktach i zadzwoń do siebie, byś miała mój numer. - puścił do mnie oczko.
Zrobiłam to o co prosił chłopak i oddałam mu urządzenie.
- Gotowe. - uśmiechnęłam się szerzej.  Idę do znajomej, na salę. Zadzwonimy się jutro. - opuściłam backstage i odnalazłam Ninę w tłumie.

Później był krótki support, którym był nie kto inny niż mój kochany Ryland. Tańczyłam i śpiewałam razem z tłumem, zupełnie zapominając, że sama jestem artystką.
Po kilku minutowej przerwie, gdy show DJ dobiegło końca, zespół wyszedł na scenę. Najpierw Ellington i Rydel, po nich Riker z Rockym, a na koniec Ross. Najmłodszy w zespole szalał na scenie i porywał fanów do tańca. Muzyka była głośna, światła co chwilę inne, atmosfera nieziemska.

Wróciłam do domu przed drugą. Wzięłam szybką kąpiel i położyłam się spać. Byłam tak zmęczona, że od razu zasnęłam.

piątek, 20 maja 2016

Rozdział 7

Z dedykacją dla Rikeroholic <3
Wszystkiego najlepszego z okazji jutrzejszych urodzin!
(A dziś świętujemy urodziny Brennana Benko z The Heirs)

Od samego rana, razem z Niną, szykowałam się do koncertu.
- Nie myślisz, że jeśli będę wyglądać naturalnie, bez żadnych upiększeń, to będzie lepiej? - spytałam ją, gdy próbowała uczesać mi koka.
- No może. - puściła moje włosy. - Chyba tak będziesz czuła się lepiej, co?
- O niebo lepiej. Wolę być sobą i nie poderwać Rylanda, niż udawać kogoś innego i go zawieść. - odparłam i przeczesałam włosy. Proste, rozpuszczone, wyglądają u mnie znacznie lepiej.
- A ja jednak się wystroję. - stwierdziła i zniknęła w łazience.
Oj ta Nina... Jest strasznie szalona. Mam tylko nadzieję, że nie narobi nam wstydu przed zespołem...

Przyjechałyśmy pod klub godzinę przed czasem. Nina poszła po coś do picia, a ja zagadywałam R5ers. Były bardzo sympatycze.
- Moment, skądś Cię znam. - usłyszałam za plecami. - Już wiem. Jesteś Daisy Guttridge i nagrywasz covery na Youtube. - głos dodał po chwili. Obróciłam się i zobaczyłam Rylanda Lyncha we własnej osobie. - Miło Cię poznać. - uśmiechnął się. - Ryland, ale to chyba już wiesz. - wyciągnął rękę.
- Daisy, ale to już wiesz. - uścisnęłam jego dłoń i odwzajemniłam uśmiech.
- Chciałem nawiązać z Tobą współpracę, ale nie widziałem jak. A teraz okazja sama się natrafiła. - spojrzał mi prosto w oczy. - Co Ty na to? Ja, Ty i jeden fajny kawałek...
- Tak. - odpowiedziałam bez wahania. - Zgadzam się. - byłam tak szczęśliwa, że nie panowałam nad sobą i rzuciłam się Ryry'emu na szyję. Nie odtrącił mnie, a wręcz przeciwnie. Jego silne ramiona objęły mnie, a miękkie dłonie pogłaskały włosy.
'Jesteś ogromną szczęściarą Guttridge. Ry Lynch nawiązał z Tobą współpracę, a teraz trzyma Cię w swoich ciepłych ramionach.' powiedziałam sama do sobie w myślach i jeszcze mocniej wtuliłam się w chłopaka.
Chciałam by ta chwila trwała wiecznie, ale minutę później pojawił się pan Mark i Ryland poszedł z nim.
- Zgadamy się później. - rzucił Ryry i zniknął za drzwiami.
Stałam taka rozmarzona, gdy wróciła Nina.
- A co tu się stało? - spytała, patrząc na mnie.
- Ry zaproponował mi współpracę. - oznajmiłam z radością, a znajoma mocno mnie wyściskała.
- Gratuluję. Zawsze w Ciebie wierzyłam. - powiedziała, a mi zrobiło się niezmiernie miło.

piątek, 13 maja 2016

Rozdział 6

Czas do koncertu minął szybciutko. Szybciej niż w roku akademickim. Dziś było tea party, a koncert już jutro
- Nadal nie wierzę, że to już dziś. - oznajmiłam, gdy  byłyśmy w drodze na tea party.
- Ja też.  - przytaknęła.
Zaparkowałam pod hotelem, gdzie odbywało się wydarzenie i wysiadłymy z auta.  Skierowałyśmy się do budynku. Ochroniarz sprawdził bilety i znalazłyśmy się w środku.
- Witam na moim tea party. Zapraszam do grupy i życzę dobrej zabawy. - Rydel przywitała nas.
- Dziękujemy. - odpowiedziałam w imieniu siebie i Niny.
Zasiadłyśmy przy stole wśród kilku młodych R5er i włączyłyśmy się w rozmowę.

Kilkanaście minut później dołączyła do nas Rydel. Zrobiła krótki wykład z etykiety herbacianych przyjęć, a następnie zaprosiła nas do wspólnych zdjęć.
Czas mijał szybko. Bardzo szybko. Zdążyłam zjeść jedną truskawkę w czekoladzie i wypić jedną małą filiżankę herbaty. Atmosfera była bardzo przyjazna, można rzec rodzinna.
Na sam koniec Rydel wysciskała nas jak dobrych znajomych i odprowadziła do wyjścia.

- To było niesamowite. Ta zastawa, Ci mili ludzie... - zachwycała się Nina kiedy wracaliśmy do mojego wynajętego, londyńskiego mieszkanka.
- Mi też się podobało. - rzuciłam, gdy wreszcie umilkła. - Już się nie mogę doczekać jutra. Stanę twarzą w twarz z Rylandem. - dodałam z entuzjazmem.
- Oj Daisy, Daisy... Ty chyba się w nim kochasz... - westchnęła.
- No coś Ty.  - machnęłam ręka. - On jest za młody. - powiedziałam nie okazując żadnych emocji i skupiłam się na jeździe.

Gdy wróciłyśmy do mieszkania, przebrałyśmy się w wygodniejsze ubrania. Przygotowałam kolację i ugościłam znajomą jak należy.
Nina nocowała u mnie, gdyż jutro od samego rana, planowałyśmy szykować się do koncertu. Uparła się, że zrobi mnie na bóstwo, żeby Ryland zwrócił na mnie uwagę. Wcale nie liczę na to, że się uda, bo:
> po pierwsze: jestem starsza od niego
> po drugie: nie należę do najładniejszych dziewczyn, które lądują w jego łóżku, jak przypuszczam
> i po trzecie: mieszkam w Londynie,  a on w LA.
Więc czemu się zgodziłam na propozycję Niny? Tylko dlatego, że jest moją przyjaciółką, a ja nie chcę jej zranić.

piątek, 6 maja 2016

Rozdział 5

Special for Rikeroholic

Po zaliczeniu ostatnich trzech egzaminów wybrałam się na krótki urlop w rodzinne strony. Rodzice zgodzili się bym zabrała Ninę, tak więc zrobiłam.
- Cześć słoneczko. - tata wysciskał mnie od wejścia. - Ależ urosłaś... Pewnie Cię teraz nie poznają... - nawijał po drodze do mojego pokoju, jednocześnie niosąc walizki.
Teraz jest kochany i opiekuńczy, ale za kilka dni stanie się natrętny i będzie chciał kontrolować każdy mój ruch.

Po obiedzie, usiadłam ze znajomą na werandzie.
- Piękny mamy dziś dzień, co nie? - spytałam, patrząc w niebo.
- O tak. Idealny do myślenia o koncercie... - Nina rozmarzyła się. - Myślałaś już co założysz? - przeczesała włosy.
- Troszkę. Na tea party planuję ubrać sukienkę, tą białą w kwiatki. A na koncert chyba dżinsy i zwykłą koszulkę. I obowiązkowo do każdego zestawu skórzaną kurtkę i trampki. - rozsiadłam się wygodniej. - A Ty?
- Hmm... Chyba tą czarną sukienkę na VIP-a z Rydel, a na koncert podobnie jak ty, tyle, że ja wezmę bluzę dresową. -  upiła łyk soku pomarańczowego.
- Cześć dziewczyny! Daisy, jak dobrze Cię widzieć! - Katherine, moja znajoma z USA, wołała do nas już od furtki. Szybkim krokiem podeszła do nas i wysciskała. - Opowiadajcie, co u Was. - usiadła na wolnym krześle, na przeciwko mnie.
- Jedziemy na koncert R5. - oznajmiłam szybko.
- Tych seksiaków z Ameryki? Boże, jak ja ich uwielbiam. Byłam już na pięciu koncertach. Nawet nie wiesz jakie to cudowne uczucie... - rozgadała się na dobre.
Katherine jest bardzo śliczną i naturalną dziewczyną. Wszyscy ją znają, bo jako jedyna z tej wsi wyjechała do Los Angeles,  a nie do Londynu. Mimo to nadal jest miłą i sympatyczną wiejską kobietą.

Późnym wieczorem położyłam się do łóżka. Usiłowałam spać, ale sam fakt, że niebawem zobaczę R5 i Rylanda spędzał mi sen z powiek.
- Nina, śpisz? - zapytałam ją.
- Yhy... - mruknęła i obróciła się na drugi bok.
Schowałam twarz w poduszki i w myślach powtarzałam sobie 'Daisy musisz już spać. Jutro, wcześnie rano, kury będą czekać, aż je nakarmisz. I świnki też. I krówki...'. Znużona rozmową sama ze sobą, zasnęłam. 

O piątej rano zadzwonił mój budzik. Leniwie zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic na przebudzenie i ubrałam czyste rzeczy. Związałam włosy w wysoką kitkę i zeszłam do kuchni. Tato właśnie szykował śniadanie.
- Cześć tato. - ucałowałam go w policzek.
- Dzień dobry Daisy. Gotowa na wiejski dzień? - tata postawił na stole talerz z kanapkami.
- Tak. Tylko śniadanko i idę. - uśmiechnęłam się szeroko.
I tak właśnie będzie wyglądał mój urlop od szkoły - praca w polu, praca przy zwierzętach, praca w domu i minimium odpoczynku.

---------------------------
Witajcie!
Wiem, dawno nie było notki, ale dziś chce podzielić się kilkoma zdjęciami z wycieczki klasowej do Warszawy. Ogólnie było super, szkoda tylko, że niektórzy nie umieli się zachować.
A oto i kilka zdjęć:






















Pozdrowionka i zapraszam za tydzień <3

piątek, 29 kwietnia 2016

Rozdział 4

Życie na uczelni mijało szybko. Nauka, spotkania z Niną i wizyty babci co drugi tydzień. Nadeszła sesja. Egzaminy, egzaminy i jeszcze raz egzaminy. Przyszłam na pierwszy z nich i już zetknęłam się z docinkami Justine.
- Widziałam twój ostatni cover na Youtube. Totalna porażka. Fałszujesz i to strasznie. A do tego jak Ty wyglądasz? Jak siedem nieszczęść... - mówiła przy całej grupie, a ja spojrzałam na siebie. Obcisła czarna sukienka, sandały na koturnie i mała torebka. Włosy związane w kitkę z boku, lekko lokowane. Makijaż delikatny i subtelny. W przeciwieństwie do niej wyglądałam schludnie i przyzwoicie.
- A Ty jak wyglądasz? Przyszłaś tu prosto z klubu nocnego? - chciałam by Justine wpadła w furię, ale reszta grupy stanęła po jej stronie.
- Ja przynajmniej mam grono znajomych, jestem znana i mogę mieć każdego. A Ty? Tylko do zakonu się nadajesz. - odpowiedziała, a reszta chórem wypowiedziała: 'Dokładnie'.
Nie mogłam tego znieść, więc usiadłam w ławce przed Niną i zaczęłam szeptać jej na ucho.
- Mam jej totalnie dość. Dobrze, że chociaż Ty przy mnie jesteś. - uścisnęłam jej dłoń. - Powodzenia. - posłałam jej szczery uśmiech.
- Powodzenia. - odpowiedziała mi.
Odwróciłam się i wyciągnęłam kartkę oraz długopis. Teraz pozostaje tylko zaliczyć przedmiot i iść dalej.

Po egzaminie zaprosiłam Ninę do siebie na obiad. Odgrzałam tortille przygotowane wczoraj wieczorem, zaparzyłam czarną herbatę i zasiadłam ze znajomą do stołu.
- Jeszcze trzy egzaminy i wolne... - westchnęłam.
- I niebawem spotkamy R5... - dodała rozmarzonym głosem Nina.
- A ja być może nawiążę współpracę z Ryrym. - przymknęłam oczy i wyobraziłam sobie Rylanda i siebie w studiu nagraniowym.
- I być może zaciągniesz go do łóżka. - zaśmiała się, a moje policzki zaczerwieniły się.
Może czasami fantazjuję co by było gdybym znała Rylanda i może czasem są to nieczyste myśli, ale skąd Nina to wie? Najprawdopodobniej powiedziałam coś przez sen, gdy u mnie nocowała.
- Raczej nie. Ryland chyba ma dziewczynę. - odpowiedziałam w końcu i wróciłam do skubania tortilli, mimo iż od dawna modliłam się w duszy, by Ry był mój.
- Skąd wiesz? Jesteś urocza, śliczna i utalentowana. Na pewno Ryland się Tobą zainteresuje. - próbowała mnie przekonać jaka jestem naprawdę, ale ja to wiem i żadna Justine tego nie zmieni.

piątek, 22 kwietnia 2016

Rozdział 3

W środę, po wykładach odwiedziłam Uniwersytecką Bibliotekę.  Oddałam niepotrzebne już książki, a w ich miejsce wypożyczyłam kolejne. Niby życie studenta to ciągła impreza, a jak przychodzi co do czego, to trzeba się uczyć, by chociaż tytuł magistra mieć.
- Daisy. Moja znajoma. - Victor podszedł do mnie i uściskał serdecznie.
- Cześć Victor. - przywitałam się od niechcenia i posłałam mu sztuczny uśmiech. Od kiedy spotyka się z Justine mam do niego większy dystans.
- Co u Ciebie? - zagadał, gdy podążaliśmy do wyjścia.
- Wszystko okay. A u Ciebie? - odpowiadałam krótko, bo chciałam się go jak najszybciej pozbyć.
- Też okay. Mam dziś randkę. - otworzył mi drzwi i je przytrzymał.
- Z Justine? - spytałam, choć odpowiedź była oczywista.
- Tak. Z Justine. - cicho westchnęłam i przewróciłam oczami. - Coś nie tak?
- Nie, nic. Po prostu jestem już zmęczona. - skłamałam. - O, mój autobus. Do zobaczenia. - oznajmiłam i pospiesznie ruszyłam do pojazdu.
- Do zobaczenia! - zawołał za mną, ale go zignorowałam.

Wysiadłam z autobusu, przeszłam spacerkiem dwie uliczki i byłam już w wynajętym domu. Położyłam torbę na szafce w przedpokoju, zdjęłam trampki i kurtkę, a następnie poszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia. Wyciągnęłam z lodówki bułkę i rozkroiłam ją. Następnie obłożyłam ją serem i umieściłam w mikrofali. Ustawiłam czas na minutę. W międzyczasie przeniosłam torbę z przedpokoju do sypialni i zaparzyłam zieloną herbatę.  Wyjęłam bułkę z mikrofali, położyłam na talerz i usiadłam przy stole, by zjeść jak człowiek.

Wieczorem jak zwykle zrobiłam przegląd portali społecznościowych, a później położyłam się spać. Jednakże nie mogłam zasnąć. Kręciłam się z boku na bok, aż w końcu przypomniałam sobie, że przecież jutro mam prezentację, a ja jej nawet nie przygotowałam. Szybko zaparzyłam sobie kawę i zasiadłam przy biurku. Odpaliłam laptopa i zabrałam się do pracy. Wcześniej włączyłam sobie ulubioną playlistę i zapaliłam lampkę biurkową. Czekała mnie długa noc.

piątek, 15 kwietnia 2016

Rozdział 2

Do domu wróciłam dopiero po 16. Ogrzałam resztki pizzy hawajskiej z wczoraj. Byłam wegetarianką przez 15 lat, ale teraz z czasem wracam do jedzenia mięsa. Bo czym tak naprawdę jest mięso? To tylko nazwa jednej grupy jedzenia, która różni się od innych strukturą, smakiem i nazwą. Po za tym student to zje byle co, bo zależy mu na oszczędności.
Gdy kończyłam jedzenie pizzy, dostałam wiadomość od babci. Pytała się czy jestem w domu, bo jedzie do mnie. Szybko jej odpisałam i zabrałam się sprzątanie. Nie chcę źle wypaść przed babcią, bo jeszcze powie coś mamie i będę musiała wrócić na obrzeża Londynu, gdzie ojciec kontroluje mnie ma każdym kroku.

Babcia przyjechała pół godziny później.
- Daisy, jak miło Cię widzieć. - wyściskała mnie.
- Ciebie też babciu. - ucałowałam babcię w policzek. - Podać coś do picia?
- Herbatę, jeśli to nie problem. - odparła i usiadła na kanapie w salonie.
Ja tymczasem poszłam do kuchni. Pomieszczenie było średnich wymiarów, oddzielone od salonu półścianką. Ściany kremowe, meble w większości z drewna. Wyciągnęłam dwa kubki w kotki, włożyłam do każdego po torebce owocowej herbatki, wsypałam po łyżeczce cukru i czekałam, aż woda się zagotuje. W międzyczasie wyłożyłam na talerz ciasteczka i zaniosłam na stolik do salonu. Po pięciu minutach, gdy wszystko było gotowe, usiadłam obok babci.
- Cóż Cię tu sprowadza, babciu? - spytałam.
- Po prostu się za Tobą stęskniłam. - babcia wzięła jedno ciasteczko i je ugryzła.
- Awww... Ja też tęskniłam. - uśmiechnęłam się do niej .
- Jak tam na uczelni? A jak znajomi? Masz już chłopaka? - wypytywała, a ja odpowiadałam krótko. Padło jeszcze kilka innych dziwnych pytań m.in. o to czy już uprawiałam seks, czy chodzę na imprezy i czy się upijam jak inni studenci.

Pod wieczór odprowadziłam babcię na przystanek. W drodze powrotnej wstąpiłam do McDonalda na rollo, gdzie spotkałam Justine, która udawała zakochaną parę z Victorem. Zrobiło mi się słabo od tej sztuczności, więc odebrałam moje zamówienie i wyszłam.
Victor to student matematyki, w którym podkochiwałam się jeszcze w liceum, bo chodziliśmy do tej samej klasy. Teraz jest mi obojętny, ale jak widać Justine myśli inaczej. Na ogół szkoda mi takich osób, ale jej nie. Musi się sama odpowiadać za swoją głupotę.
Wróciłam do domu i wzięłam długą, relaksującą kąpiel, jednocześnie oglądając Snapy Rylanda. Wykąpana, w piżamie z kotkiem, położyłam się do łóżka. Ustawiłam budzik na 6:55 , ucałowałam Ryry'ego na tapecie wyświetlacza i przytuliłam głowę do poduszki. Po kilku minutach bezsensownego gapienia się w sufit, zasnęłam.

piątek, 8 kwietnia 2016

Rozdział 1

We wtorek znów były zajęcia z profesorką, która faworyzuje chłopaków. Rozumiem, że mąż i trzech kochanków jej nie zaspokajają, ale niech nie poświęca temu tematowi całych wykładów. No i po drugie, skoro chce mieć tak młodego kochanka, to niech umawia się z nim po zajęciach i nie daje mu forów.
- Nie wiem jak ja wytrzymam dwie godziny z tym babskiem. Ona jest okropna. - narzekała Nina, która szła po mojej lewej stronie.
- Ja też nie wiem. - odpowiedziałam jej. - Skończmy ten temat, bo jeszcze nas usłyszy. - rzuciłam i chwyciłam klamkę od drzwi.
Weszłyśmy do sali zagadane, lecz nikt tego nie zauważył. Usiadłyśmy w drugiej ławce i wyciągnęłyśmy zeszyty. Trzeba notować uważnie, bo ulgi na urok osobisty nie ma się co spodziewać.
Pani profesor weszła do sali pięć minut po czasie.
- Witam państwo! - przywitała się, ale nikt jej nie odpowiedział. - Dzisiejsze zajęcia zaczniemy od wejściówki. Wyjmujemy kartki i piszemy kartkówkę z historii kultury gotyckiej.
No super. Pamiętam tyle co nic, ale mam nadzieję, że jakoś to zaliczę.
Wyciągnęłam kartkę i trzęsącą się ręką zapisałam pytania, a później odpowiedzi.
- Oceny poznacie na następnych zajęciach. A teraz przejdźmy do dzisiejszego tematu... - ciągnęła swój monolog, a ja notowałam najważniejsze rzeczy.

Po wykładach była krótka przerwa i ćwiczenia z kolejnym profesorem. Nie pamiętam dokładnie jego nazwiska, ale jest całkiem spoko. Jest wysokim szatynem, koło pięćdziesiątki. Zna się z moim ojcem, ale nie daje mi z tego powodu forów, bo chce być uczciwy w stosunku do innych studentów.
- Na dzisiejszych zajęciach będziecie pracować wspólnie. Przygotujecie makietę budynku w stylu gotyckim. - poinformował nas. - Wszystkie materiały leżą na waszym dzisiejszym stanowisku pracy. Powodzenia. - dodał i rozsiadł się w swoim fotelu.
Zabraliśmy się do pracy, bo 2,5 godziny to strasznie krótko.
- Daisy jak tam twoja kariera? - rzuciła złośliwie Justine, która jest strasznie zazdrosna.
- A dobrze. - uśmiechnęłam się do niej sztucznie i wróciłam do pracy.
- A ten twój na R, jak tam? Zwrócił wreszcie na Ciebie uwagę? - nie odpuszczała.
- Ten mój na R, ma na imię Ryland. I nie, nie zwrócił jeszcze uwagi, ale niebawem to się zmieni. - zacisnęłam ręce ze złości.
- Nie bądź tego taka pewna. - dodała.
Nie miałam ochoty z nią dyskutować, więc zaczęłam ją ignorować. W końcu to tylko zazdrosna Justine, z którą muszę wytrzymać jeszcze niecałe cztery lata, bo jeśli chce się być magistrem trzeba się poświęcić. Tak, niebawem kończę pierwszy rok i nie mam zamiaru się poddać.

piątek, 1 kwietnia 2016

Prolog

Był deszczowy, typowo londyński poniedziałek. Jak zwykle siedziałam w swoim wynajętym mieszkanku i uczyłam się na zajęcia. Uczęszczam do Kingdom Universty na kierunek 'sztuka i filozofia'.
Właśnie czytałam historię kultury gotyckiej, gdy do mojego domu wpadła Nina ~ moja znajoma, którą poznałam po pierwszych zajęciach.
- Mam newsa! R5 i Ryland będą grać tu koncert! - oznajmiła i odtańczyła swój układ pt. taniec szczęścia. Może jest lekko zwariowana, ale naprawdę ją lubię.
- Serio? - spytałam, odkrywając się od lektury.
- Serio, serio. I wykupiłam nam już bilety na koncert oraz Meet And Great z zespołem i Ryrym. No i oczywiście VIP-a na Rydel Tea Party. - mówiła szybko, ale wyraźnie.
- Cudownie. - uśmiechnęłam się szeroko i wstałam z białej, skórzanej kanapy. Pod stopami poczułam miękki dywan z niedźwiedzia polarnego. - Ile mam Ci do oddania?
- Nie wygłupiaj się. To prezent. - mrugnęła okiem.
- Nie może tak być. Obie studiujemy, obie musimy dorabiać, by mieć na rachunki, a Ty postanawiasz wydać fortunę by zobaczyć R5? - byłam zła. Może to moja znajoma, ale taki prezent to za dużo. Bilet na koncert + wszystkie VIP-y = spory wydatek.
- Nie odpuścisz co? - spojrzała na mnie, a ja tylko przytaknęłam.
Z rezygnacją podała mi kwotę, a ja szczęśliwa, że postępuje sprawiedliwie oddałam jej należność.
- Chcesz coś do picia? - zaproponowałam.
- Tak, herbatę. - odparła i rozsiadła się na sofie.
Gdy wróciłam z napojami, usiadłam obok niej i zagadnęłam. Byłam ciekawa co u niej, bo przez naukę nie miałyśmy dla siebie czasu.

-----------------------------
Witajcie serdecznie!
Jest 1 kwietnia, czyli Prima Aprilis - ale to nie żart.
Przed Państwem nowy blog by Wiki R5er w nowym paśmie 'Guttridge'owe Piątki'!
Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej ;)
Pozdrawiam i do napisania <3